Przewodnikiem grupy był ksiądz dyrektor biura pielgrzymkowego- Czesław Konwent, natomiast jej opiekunem duchowym i organizatorem ks. Jacek Wieczorek z parafii św. Stefana w Radomiu.
W programie mieliśmy Ars, La Salette, Lourdes, Santiago de Compostella, Fatimę oraz miejsca turystyczne, takie jak: panoramę Carcassonne, Groty Betharram, Biarritz- słynny kurort we Francji oraz Nazare w Portugalii.
Bogactwo programowe utrudnia szczegółowy opis tego, co przeżyliśmy, jedynie w sposób esencjonalny opiszę przeżycia związane z miejscami kultu Maryjnego.
Pielgrzymkę rozpoczynamy poranną Mszą św. W Łagiewnikach, w Bazylice Miłosierdzia Bożego. Po nocy spędzonej w autokarze, po krótkim śnie, wystarczającym, aby zregenerować siły, budzimy się aby, nawiedzić sanktuarium w Ars i pokłonić się św. proboszczowi- Janowi Vianneyowi. Modlimy się za naszych kapłanów, aby święty wypraszał im wiele łask w ich życiu kapłańskim i był wzorem do naśladowania.
Zachęceni słowami Matki Bożej” Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się „, przybywamy do La Salette, miejsca szczególnego, z którego bardzo blisko jest do nieba, bo jest ono na wysokości 1800m n.p.m.- w Alpach Francuskich. Dnia 19 września 1846r. dwoje pastuszków staj e się świadkami zdarzenia, które zmieniło nie tylko ich życie, historię tego miejsca, ale także pozostawiło trwały ślad w dziejach Kościoła. Dzieci ujrzały niezwykłą osobę, którą nazwały Piękną Panią, zaś ona przekazała im orędzie, skierowane do całego ludu Bożego. Matka Boża przekazała światu przejmujący apel do ludzkich sumień, który do dziś pozostaje w mocy. Teraz w godzinie ciemności, gdy świat odrzuca Boga, tonie w nieprawości i rozpaczy, Matka Jezusa przemawia do naszych serc, aby przypomnieć nam o obecności i miłości Boga. Błaga swój lud, aby wybrał życie. Jej prośby i płacz głęboko poruszają serca, bo od ponad półtora wieku rzesze ludzi nie przestają przybywać na tę Górę. Wieczorem przeżywamy procesję różańcową z lampionami, a gwiazdy nad La Salette, zdają się być na wyciągnięcie ręki. Gdy kładziemy się spać, otacza nas taka cisza, że słyszymy w naszych żyłach pulsującą krew i bicie naszego serca.
W licznych miejscowościach objawień czujemy jej obecność i matczyna opiekę, ale w Lourdes i Fatimie szczególniej. Lourdes to wspaniałe sanktuarium maryjne, ale odczuwamy tutaj obecność nie tylko Maryi, ale dzięki procesjom eucharystycznym i całodziennym czuwaniom przed Najświętszym Sakramentem- także Chrystusa. Gdy patrzymy na żarzące się piramidy świec przed figurą Matki Bożej w Lourdes, zaczynamy rozumieć powód dla którego tysiące pielgrzymów bez ustanku oddaje jej hołd. Pobożności nie można mierzyć liczbą świec, ale nawet ci, którzy z rezerwą odnoszą się do spraw wiary i przybywają do Lourdes, gdy czują się zagrożeni, zapalają przed cudowną Madonną świecę … W miejscu tym doznają niejednokrotnie łaski powrotu do zdrowia, jak również wewnętrznej przemiany. W każdej żarzącej się świecy, można odczytać ludzie życzenie i westchnienie. To tutaj 25 marca 1858 roku poznaliśmy Jej imię „BEZ GRZECHU PIERWORODNEGO POCZĘTA”. Każdego dnia odbywa się procesja różańcowa- zwana też procesją światła. Około godziny 21 zapalają się płomyki świec. W różnych językach odmawiany jest różaniec, a gdy unosimy ręce ze świecami wołając:” Ave, ave ave Maryja! „, czujemy jak jednoczy nas ten śpiew, jesteśmy jedną wielką rodziną.
Żegnając się z Matką Bożą z Lourdes, jeszcze jedna świeca zapala się w naszym sercu i prosimy Ją, aby szczęśliwie doprowadziła nas do Fatimy. Po drodze do Fatimy zatrzymaliśmy się na krótko u patrona pielgrzymek, przy grobie Apostoła św. Jakuba Większego w Santiago de Compostella. Szlak pielgrzymkowy do Santiago jest jednym z najważniejszych na świecie. Po Jerozolimie i Rzymie, Santiago stało się najważniejszym celem peregrynacji. Wchodzimy jedną z siedmiu bram na przylegający do katedry plac. Stoimy, gdzie ciągnięte na wozie przez woły doczesne szczątki Apostoła, dalej już iść nie chciały. Tu został Jakub Starszy do grobu złożony. To tutaj 1075 r. zaczęto wznosić wspaniałą katedrę, która przetrwała do chwili obecnej jako wspaniały przykład hiszpańskiej i europejskiej sztuki romańskiej. Święty Jakub znajduje się w barokowym ołtarzu głównym swojej katedry, gdzie przeżywamy Mszę świętą sprawowana przez naszych kapłanów w intencjach przywiezionych ze sobą.
Fatima jest miejscem, osobistego spotkania się z Matką Bożą. W bezpośrednim spotkaniu z Matką pomaga nam cisza, która sprawia niepowtarzalny klimat. Ciszy tej doświadczamy nawet wtedy, gdy wokół są tłumy ludzi. Fatima jest bowiem tak prosta, cicha jak prosta i cicha jest Ewangelia. To miejsce przypomina nam jednak, że nie jest tak ważny upadek, jak umiejętność podnoszenia się. Tu nie wystarczy się modlić, tu jest potrzebna pokuta. Tutaj ludzie modlą· się kolanami, jakby mało było ofiary wielu dni naszej pątniczej drogi. Przeżycia wstrząsające, gdy się je ogląda, jeszcze mocniejsze, gdy się je przeżywa osobiście. Do Fatimy można przybyć jedynie w charakterze pielgrzyma, nie turysty, nie ma tu bowiem nic ciekawego do oglądania. Po zwiedzeniu miejsca objawień- Bazylika Matki Bożej Różańcowej, wioski Hiacynty, Franciszka i Łucji oraz Drogi Krzyżowej, turysta wyjeżdża, że świadomością, że wszystko zaliczył. I tu, gdzie kończy się zaliczanie, zaczyna się pielgrzymka.
W zdumienie wprawia nas fakt, że Portugalczycy palą świece w jasny dzień, kiedy słońce świeci mocno i trzeba mrużyć oczy, oni utożsamiają się z owymi palącymi świecami. Przy zapisywaniu się na pielgrzymkę, ksiądz przewodnik poinformował nas, abyśmy zabrali ze sobą białą chusteczkę. Po co? Pytanie to towarzyszyło nam aż do chwili uroczystego pożegnania figury fatimskiej. Kiedy figura Matki Bożej opuszcza ołtarz główny i rozlegają się dźwięki pieśni pożegnalnej, wykwita biel chusteczek. Jest to symboliczny gest pożegnania. Biel to symbol serca bijącego miłością ku Maryi.
Stojąc przy grobie Franciszka Hiacynty i Łucji budzi się w nas nie tylko sumienie pielgrzyma, ale rodzą się też pierwsze postanowienia.
Ubogaceni przeżyciami ostatnich dni, spoglądamy po raz ostatni na Fatimę i wyruszamy do Lizbony, by dotrzeć do lotniska. W terminalu wianuszek naszych. Obserwujemy pracę ludzi na stanowiskach za sznurami. Stoimy w długiej kolejce, cecha najbardziej wskazana- dużo cierpliwości. Odprawa i wyjście 25 do samolotu Airbus. Osiągamy pułap 10 km , temperatura na zewnątrz -50 stopni Celsjusza. Nagle sygnał zapiąć pasy- turbulencje. Lądowanie brzydkie. Praga, lotnisko. Przechodzimy do wygodnego autokaru, by udać się do Polski, do miejsc naszego zamieszkania. Pożegnalne słowa, gesty. Ubogaceni wracamy do naszych domów.
Info: Teresa Sakowska