Wakacyjny obóz w Tatrach (19-25.08.2013) – część 3: w różne strony z błogosławieństwem Matki

Piątek 23 sierpnia był trochę jak łatwa górska wędrówka, a trochę jak pielgrzymka, bo przecież szliśmy do sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach. Po drodze wprawdzie nie śpiewaliśmy (park narodowy, nie wolno), ale za to w kościele cała 12b by się naszego śpiewu nie powstydziła. Nieśliśmy też swoje intencje i modliliśmy się o to, by Matka Boża miała nas w swojej opiece na górskich szlakach i na naszych drogach przez życie. Pozostaną nam w pamięci umieszczone w pobliżu kościółka bardzo liczne tablice poświęcone tym, którzy zginęli w górach: góry są wspaniałe, a zarazem tak groźne. Nasz Anioł Pański, który codziennie odmawialiśmy za ofiary gór, w tym miejscu miał szczególną wymowę. Po Mszy św. i posiłku przy herbacie, którą tradycyjnie częstują ojcowie dominikanie, poszliśmy wyżej, na Rusinową Polanę. Czas minął nam tam leniwie, sielankowo, bardzo przyjemnie, na widoki narzekać też nie mogliśmy, choć najwyższe szczyty zasłoniły chmury, stąd piękna panorama z Rusinowej nie odsłoniła nam całego swego uroku. Były też oczywiście dla chętnych ciepłe oscypki i żentyca (serwatka z owczego mleka). Po południu rozstrzygnięcie turnieju tenisowego. W finale spotkało się dwóch Maćków: Machnio (wygrał półfinał z Kubą Lisem) i Rozwadowski (pokonał Mateusza Fajdka). Zdecydowane zwycięstwo (3:0 w setach) odniósł Maciek Rozwadowski, zostając tenisowym mistrzem naszego obozu.
W sobotę 24 sierpnia jeszcze przed Mszą św. zaśpiewaliśmy sto lat Bartkowi Molikowi z racji imienin i urodzin. Już w Zakopanem podzieliliśmy na trzy grupy, rozchodząc w różne strony środkowej części polskich Tatr. Grupa 1 – Ścieżka nad Reglami, Sarnie Skałki (1377 m), Dolina Strążyska (oczywiście jeszcze wspinaczka po zakopiańskich Krupówkach); Grupa 2 – Hala Gąsienicowa (Murowaniec), żółtym szlakiem do Doliny Pańszczycy, Rówień Waksmundzka, Gęsia Szyja (1489 m n.p.m), Psia Trawka, Toporowa Cyrhla; Grupa 3 – z Hali Gąsienicowej na Granaty (2225, 2234, 2240 m)  – krótki odcinek Orlej Perci. Ci, co poszli najwyżej, sporo musieli chodzić w chmurach, ale odsłaniały się od czasu do czasu także piękne widoki. Kolejny intensywnie i pięknie przeżyty dzień w górach. Wieczorem małe podsumowanie: projekcja zdjęć ze wszystkich obozowych dni.