Wakacyjny obóz w Tatrach (19-25.08.2013) część 4: piękne pożegnanie z górami

 Ze wszystkich obozowych dni, w ostatnim mieliśmy najpiękniejszą pogodę i bardzo piękną trasę, ze wspaniałymi wysokogórskimi panoramami. Mimo niedzieli, nie pospaliśmy dłużej, lecz już o szóstej byliśmy na porannych modlitwach, a po śniadaniu wyjechaliśmy naszym autokarem do Kuźnic na stację kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Już o 9 rano byliśmy prawie dwa tysiące metrów nad poziomem morza na Kasprowym Wierchu… W naszym wędrowaniu po górskich szlakach towarzyszył nam niezmordowany p. Jan Roj-Gąsienica, który ubogacał ten dzień swoimi górskimi i góralskimi opowiastkami… Z Kasprowego granią na zachód szliśmy na Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.). Dla wielu z nas był to najwyższy szczyt w życiu i jedyny zdobyty dwutysięcznik… Następnie podzieliliśmy się tradycyjnie na trzy grupy: grupa 1 – zejście do Hali Kondratowej; grupa 2 – Giewont z p. Janem Rojem-Gąsienicą; grupa 3 – jakby dokończenie pierwszego skróconego przez burzę wyjścia, czyli pozostałe Czerwone Wierchy (Kopa Kondracka, Małołączniak – 2096 m i Krzesanica – 2122 m). Wszystkie grupy spotkały się znów przy schronisku w Hali Kondratowej, skąd razem udaliśmy się na niedzielną Eucharystię w kościółku na Kalatówkach. Po Mszy św. jeszcze nawiedzenie pustelni św. Brata Alberta, dobrego jak chleb „Brata naszego Boga”, którego piękna postać stała nam się tu jeszcze bliższa. Po powrocie do Białego Dunajca pyszny niedzielny obiad, zaopatrzenie się w przywiezione na miejsce oscypki, ciepła woda do kąpania i ostatnie spojrzenie na Tatry…

To był naprawdę bardzo dobry czas… czas wędrowania po górach… czas zbliżania się do Pana Jezusa naszego Pana i Zbawiciela… czas lepszego się poznania i zawierania nowych znajomości… czas, którego nikt nam nie odbierze… Dziękujemy Panu Bogu za to, że przez góry i nasze relacje pozwala nam doświadczać tego że jest pośród nas i nas bardzo kocha… Dziękujemy wszystkim, dzięki którym mógł ten obóz dojść do skutku i w taki sposób przebiegać. Dziękujemy sobie nawzajem za ten czas… Dziękujemy także Gminie Miasta Radomia oraz Fundacji PGE-Energia z Serca, za finansowe wsparcie, bez którego nie byłoby możliwe takie przeżycie tego czasu.

Karol – mistrz motywacji: z nim każdy może wejść na Giewont.