25-31.07.2016 W Krakowie z Franciszkiem i młodym Kościołem
Ponad 80 osób z naszej parafii uczestniczyło w zorganizowanej grupie w ŚDM w Krakowie. Ks. Marek z Olą Pawelec i Adrianem Gogaczem byli w Krakowie już od poniedziałku, pozostali, wraz z ks. proboszczem, s. Jolantą i in. opiekunami, przyjechali specjalnym pociągiem w czwartkowy wieczór. Mieszkaliśmy w miasteczku namiotowym w podkrakowskich Pobiednikach. Tu odbywały się codzienne Msze św. i katechezy, a do Krakowa przemieszczaliśmy się specjalnymi radomskimi autobusami ITS Michalczewski, następnie tramwajami. Na całe życie pozostaną w pamięci i w sercu te spotkania najważniejsze, z udziałem Ojca Świętego Franciszka: Droga Krzyżowa na Błoniach, modlitewne czuwanie nocne i Eucharystia w Brzegach, spotkanie wolontariuszy w arenie Tauron… Jednak chyba nie mniej mocno zapisał się w nas ten codzienny, niezwykły klimat wspaniałego spotkania młodego Kościoła z całego świata na ulicach Krakowa i w wielu innych miejscach. Mimo zrozumiałych organizacyjnych trudności, mimo dużego zmęczenia, odczuwaliśmy właściwie tylko radość, przyjaźń, życzliwość, blisko. Czuło się, że Ktoś nas tu zjednoczył, że jest z Nami Jezus Miłosierny. I poczucie szczewgólnej obecności i patronatu tego, który to wszystko przed laty, posłuszny Duchowi Świetemu, wymyślił: św. jana Pawła II. Przypomnijmy tamte dni w relacji Izy Kozłowskiej:
Od nich zależy przyszłość
Są młodzi, pełni życia, bardzo radośni. Różnią się wszystkim: kolorem skóry, wiekiem, krajem pochodzenia, lecz – jak podkreślają – mają wspólny mianownik: doświadczyli miłosiernej miłość Pana Jezusa. Na ulicach Krakowa spotkaliśmy tych, którzy mogą wyznawać wiarę w swoich krajach swobodnie, jak i prześladowanych za jej publiczne okazywanie.
Pierwszego dnia oczekujemy wraz z innymi na przejazd papieskiego papamobile na Wawel. Od razu spotykam wyjątkową parę. Adam i Carla na przyjazd do Krakowa zdecydowali się zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. Są Francuzami, którzy wstrząśnięci bestialskim zabójstwem ks. Jacquesa Hamela z Normandii podjęli natychmiastową decyzję, że jadą do Krakowa. – Nie mamy co jeść i gdzie spać. Wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, nie zdążyliśmy niczego załatwić. To, co wydarzyło się w Saint-Etienne-du-Rouvray uświadomiło nam, że tylko dzięki miłosierdziu Boga możemy przetrwać ten tragiczny dla naszego kraju czas. Nasza wiara musi być silna, a jako Kościół musimy być jednością, bo tylko jej szatan się przestraszy – podkreśla chłopak. Carla wyjaśnia, że jeśli tylko będzie to możliwe, chcieliby w Polsce… wziąć ślub. – Jesteście dla nas wzorem, dlatego chcielibyśmy, aby nasze małżeństwo było silne waszą wiarą.
Nathaniel o prześladowanym Kościele w Chinach
Następnego dnia na krakowskim Rynku Głównym trwa od rana głośne świętowanie. Adam Mickiewicz dumnie spogląda z góry na roztańczony i rozśpiewany plac. Wielonarodowe grupy integrują się ze sobą konkurując np. w śpiewaniu pieśni i piosenek, nie tylko tych religijnych. Nie inaczej jest w tramwajach i na ulicach. Pielgrzymi serdecznie się witają i pozdrawiają na każdym kroku. Atmosfera udziela się wszystkim. Także krakowianom zmierzającym do pracy i domów. Wśród tłumu wypatrujemy dobrze nam znanej dużej czerwonej flagi z żółtymi gwiazdkami. Dumnie wymachuje nią uśmiechnięty Nathaniel Lee. Ma 23 lata i przyjechał do Krakowa z Hong Kongu. Chce, aby za sprawą spotkania papieża Franciszka z młodzieżą w świat poszła wiadomość, że tylko miłością jesteśmy w stanie powstrzymać panoszące się zło. Razem ze znajomymi każdego dnia w centrum Krakowa robi raban – tak jak wezwał ich do tego papież.
Ubierają Kraków w wielobarwne flagi, tańczą i śpiewają, dzielą się dobrym słowem. – Świat doświadcza niesprawiedliwości, zakłamania, terroryzmu, ale nie tylko tego dosłownego, lecz terroryzmu człowieka wobec człowieka, np. poprzez obgadywanie, wyśmiewanie, czy obraźliwe, złośliwe komentowanie. W czasie Światowych Dni Młodzieży chcemy pokazać, że Bóg jest miłosierny i my, jego wyznawcy, także. Jesteśmy młodzi i to do nas należy przyszłość świata – wyjaśnia Nathaniel. Chłopak podkreśla, że decyzja o przyjeździe do Polski na ŚDM z różnych przyczyn była trudna, lecz wiedział jedno – nie może go tu zabraknąć: – Chciałem tu być, aby z rówieśnikami z całego świata wykrzyczeć Bogu, jak go kocham i jak jest wielki. To cudowne uczucie, że możemy się spotkać – mówi z entuzjazmem. W Chińskiej Republice Ludowej wyznawcy Chrystusa nie mogą otwarcie i jawnie mówić o swojej wierze i ją pokazywać publicznie. – Wobec nas stosowane są różne represje, niektórzy tracą życie z powodu wyznawanej wiary. Jest to trudne doświadczenie, ale przecież Pan Jezus również doświadczał cierpienia. Kościół w Chinach cierpi prześladowania, ale nie zapominamy, że naszą siłą jest Bóg. My tworzymy Kościół, który umacnia Chrystus. To dodaje otuchy i siły by wierzyć i mieć nadzieję – podkreśla Nathaniel.
Brazylijka z faweli
– Wyobrażasz sobie, jak to jest nie mieć łóżka, toalety, bieżącej wody, kuchni, nie jeść przez kilka dni, mimo że widzisz w sklepach różne smakołyki? – pyta Jessica Silva z São Paulo, która od razu zgodziła się na rozmowę. Tłumaczy mi w ten sposób, jak wygląda życie w fawelach. – Wiem, że trudno sobie wyobrazić, jak tam jest. Trzeba to na własne oczy zobaczyć. Słowo „ubóstwo” nie oddaje w pełni tego, jak się żyje w fawelach, a większość z nas właśnie tam mieszka. Ich domy to często zwykłe klepiska ogrodzone ścianami z tektury, blachy, desek, czyli tego, co najczęściej można znaleźć na śmietnisku. Stoją bardzo blisko siebie, praktycznie jeden na drugim. – Ludzie spoza faweli widzą w nas jedynie przestępców, narkomanów, złoczyńców. Jedynie Kościół dostrzega w nas ludzi biednych, utrudzonych, ale ludzi – podkreśla Jessica. Dlaczego zdecydowała się przyjechać na ŚDM do Krakowa? – Nie „dla czego”, a „dla kogo”. Dla Boga – odpowiada i nagle szklą się jej oczy, a dotąd nieznikający uśmiech zastąpiła powaga. – Mało kto wie, ale wielu z nas albo urodziło się w kościołach, albo zostało do nich podrzuconych tuż po przyjściu na świat. Dzieci są porzucane także w śmietnikach i czasem ktoś je odnajduje i również przynosi do kościoła. I gdyby nie opiekuńczość księży, sióstr zakonnych wielu z nas by nie żyło. Kościół jest dla nas domem, rodziną. Jesteśmy najlepszym przykładem, jak miłosierny jest Bóg. On nas nie zostawia w potrzebie, pomaga w trudnościach i kocha bezgranicznie, nie patrząc, czy jesteśmy bogaci, czy biedni, wykształceni czy nie. Nasz udział w Światowych Dniach Młodzieży to forma podziękowania Panu za tę miłość.
Linda z Zimbabwe
Młodym nie straszne ani wysokie temperatury, ani deszcz. Przy Muzeum Narodowym, nieopodal krakowskich Błoni, spotykam roześmianą grupę pielgrzymów z Zimbabwe, w której jest m.in. Linda Sibahle Tombeni. Są to jej drugie Światowe Dni Młodzieży. Wcześniej była w Rio de Janeiro. Marzy, by jeździć na każde spotkania młodych z papieżem. Gdy my rozmawiamy, jej koledzy tańczą wokół nas, wymachując flagami. – Oni tak zawsze – śmieje się dziewczyna. W trakcie rozmowy dowiaduję się, że przyjazd od Polski dla wielu z nich był wielkim marzeniem, które zrealizowali dzięki pomocy dobrych ludzi.
– Jestem katoliczką, kocham Pana Boga i chcę razem z grupą młodych z całego świata to pokazać. To, co tu się dzieje jest cudowne. Wspólnie bawimy się, śpiewamy, modlimy, ale jest także czas na rozmowy, poznawanie kultur. Święty Jan Paweł II miał cudowny dar. Wiedział, że młodzi ludzie nie dadzą się przestraszyć i potrzebują takich spotkań, aby poprzez nie pokazać swoją wiarę i to, że Kościół jest jednością. Nie bójmy się kochać – mówi. Linda zwraca uwagę, że papież Franciszek pokazuje nam kierunek, w jakim należy podążać – to otwarcie się na drugiego człowieka. – Dla wielu może być to niezrozumiałe, ale on doskonale wie, czym jest miłosierdzie względem ludzi. Jest cudowny, kochany i taki serdeczny. Mam nadzieję, że będę mogła go z bliska zobaczyć, to też moje małe marzenie – wyznaje.
Proszę, dziękuję, przepraszam
Podczas ceremonii otwarcia na krakowskich Błoniach papież, zwracając się do młodych zaznaczył, że patrzy na nich świat, który chce się od nich nauczyć, jak odnowić swoją ufność w miłosierdzie Boga. Wołał: – Zapomniałem zadać wam pytania: czy można zmienić życie? Znając żarliwość, z jaką podejmujecie misję, śmiem powiedzieć: miłosierdzie ma zawsze młode oblicze. Serce miłosierne ma bowiem odwagę, by porzucić wygodę; serce miłosierne potrafi wychodzić na spotkanie innych, potrafi objąć wszystkich. Serce miłosierne potrafi być schronieniem dla tych, którzy nigdy nie mieli domu lub go stracili, potrafi stworzyć atmosferę domu i rodziny dla tych, którzy musieli emigrować, jest zdolne do czułości i współczucia. Serce miłosierne potrafi dzielić swój chleb z głodnym, serce miłosierne otwiera się, aby przyjmować uchodźców oraz imigrantów. Powiedzieć wraz z wami „miłosierdzie”, to powiedzieć: szansa, przyszłość, zaangażowanie, zaufanie, otwartość, gościnność, współczucie, marzenia. Franciszek w prosty sposób daje młodym wskazówki, jak żyć, aby być szczęśliwymi. Jak wtedy, gdy wyglądając z okna papieskiego, radzi nowożeńcom i młodym małżonkom, aby nie chodzili spać pokłóceni. Mówi też: – Małżeństwo jest czymś tak pięknym, tak cudownym, że musimy o nie dbać, bo przecież jest ono na zawsze. Czasami pytają mnie: co zrobić, żeby rodzina zawsze zmierzała do przodu, pokonując wszelkie trudności. Zachęcam Was, żebyście zawsze korzystali z trzech słów. Te trzy słowa to: proszę, dziękuję i przepraszam.
Miłosierny czyli?
Nathaniel z Chin żałuje, że Światowe Dni Młodzieży odbywają się tak rzadko: – Tego nie da się opisać słowami. Trzeba to przeżyć. Dzięki ŚDM poznałem wspaniałych ludzi, życzliwie nastawionych, którzy też są zatroskani o los katolików w moim kraju. To piękne, że nie zapominają o innych. Naszą rozmowę kończy słowami: – Módlcie się za nas, a my obiecujemy naszą modlitwę. Poprzez nią okazujemy sobie miłosierdzie. Brazylijka Jessica Silva podkreśla, że dla niej miłosierdzie to dostrzeżenie w drugiej osobie człowieka, dziecka Bożego. – Jeśli będziemy żyli tylko dla siebie, jeśli będziemy ranili drugiego człowieka – czynem, złorzeczeniem czy wyśmiewaniem – jeśli zapomnimy, że w każdym z nas jest część Boga, to przegramy. Chrystus uczy nas wygrywać właśnie poprzez niesienie miłości i dobra drugiemu człowiekowi – podkreśla. Dla Luciana z Guatemali miłosierdzie równoznaczne jest z solidarnością: – Powinniśmy czuć się odpowiedzialni za drugiego człowieka, szczególnie tego potrzebującego. Nie możemy ludzi kategoryzować, tylko razem iść zmieniać świat. Dowiedziałem się, że Polacy dobrze wiedzą, czym jest solidarność. I dzięki waszej Solidarności wiele zmieniło się w świecie. To dowód że mam rację.
Wstałem z kanapy
Za nami XXXI Światowe Dni Młodzieży. Jak młodzi przezywali czas ŚDM? Dlaczego zdecydowali się uczestniczyć w tym międzynarodowym spotkaniu z papieżem Franciszkiem? Jakich owoców ŚDM powinniśmy się spodziewać? Które papieskie słowa najmocniej im utkwiły w pamięci? Na te pytania odpowiedzieli nam młodzi spotkani w Krakowie.
Elpidio Capasso z Neapolu:
Przyjazd na Światowe Dni Młodzieży to była najlepsza decyzja w moim życiu. Długo się nad tym nie zastanawiałem. Przyjechałem do polski z przyjaciółmi i już po pierwszych godzinach spędzonych w tym kraju wiedziałem, że nie będę tego żałował. Dlaczego warto było? Po pierwsze odwiedziłem ojczyznę św. Jana Pawła II, który również w moim kraju jest bardzo ważną osobą. Mogłem chodzić ulicami, którymi niegdyś on chodził, odwiedzać miejsca tak mocno z nim związane. Po drugie do Krakowa przybył cały świat. poprzez naszą obecność tutaj pokazaliśmy, że Kościół jest globalny, różnorodny, ale zjednoczony. Dzieli nas wiele, ale dzięki Chrystusowi jesteśmy spójną całością. Cieszę się, że w tak licznej grupie rówieśników mogliśmy dać świadectwo, że Kościół jest młody i radosny. Ten nasz entuzjazm nie może być czasowy. I tu zaczynają się schody. Bo słuchać i mówić jest łatwiej niż robić. Papież Franciszek dał nam wiele zadań i rad, jak żyć i być prawdziwie szczęśliwymi. Najmocniej utkwiło mi w pamięci wiele momentów, m.in. świadectwa wypowiedziane w czasie czuwania w Campusie Misericordiae i później chwila milczenia, kiedy papież poprosił, byśmy złapali się za ręce i w ciszy modlili. Było nas tak dużo i wszyscy podporządkowaliśmy się papieskiej prośbie. I tym samym też pokazaliśmy, że papież jest głową Kościoła. Franciszek mówił do nas, że mylimy szczęście z kanapa, a ja poczułem, że mówi nie tylko do mnie, ale o mnie. Też wybieram łatwiejsze życie, staram się, by było mi wygodniej, często zapominam o innych. Papież powiedział, że wybierając takie życie, płacimy wysoka cenę, że tracimy wolność. Wcześniej nie zastanawiałem się nad tym. Dlatego zrodziło się we mnie pragnienie, żeby zostawić trwały ślad po9 sobie, żeby przestać być młodym z kanapy, a zacząć tym, który ma wyczynowe buty, o czym mówił papież. Franciszek wiedział, że do młodych trafia jego bardzo życiowe porównania, bo już po czuwaniu rozmawialiśmy o tym naszym kanapowym życiu. Papież rzucił ziarenka, które będą kiełkowały w przyszłości. Nie mam co do tego wątpliwości.
Aleksandra Pawelec z Radomia:
Zdecydowałam się uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, ponieważ pragnę odnowić mój kontakt z Jezusem. Wyjeżdżałam na ŚDM w dniu moich 18 urodzin już wtedy przekonana, że lepszego prezentu niż wyjazd do Krakowa na spotkanie z papieżem nie mogłam sobie wymarzyć. Chwile, które tam przeżyłam, były niezwykle ubogacające. Na pewno tym, co zapamiętam najlepiej, była Droga Krzyżowa z pięknymi rozważaniami. Po raz kolejny mogłam doświadczyć niezwykłej miłości Boga do ludzi, po raz kolejny przejść przez tą drogę z Jezusem. „To wspaniałe, i raduje się moje serce, gdy widzę, jak bardzo jesteście żywiołowi. Kościół dziś na was patrzy i chce się od was uczyć, aby odnowić swoją ufność miłosierdzie Ojca, który ma zawsze młode oblicze i nie przestaje nas zapraszać, abyśmy należeli do Jego Królestwa. Znając żarliwość, z jaką podejmujecie misję, śmiem powiedzieć: miłosierdzie ma zawsze młode oblicze. Powiedzieć wraz z wami »miłosierdzie«, to powiedzieć: szansa, przyszłość, zaangażowanie, zaufanie, otwartość, gościnność, współczucie, marzenia” – mówił do nas papież na Błoniach. Te słowa w sposób szczególny do mnie dotarły. Myślę że to przez to, że są one skierowane do każdego młodego człowieka, a także dlatego, że po części mogę odnaleźć w nich siebie. Wielu zalet serca miłosiernego nie jestem w stanie wypełnić, ale myślę że przez spotkanie Boga żywego podczas Światowych Dni Młodzieży łatwiej będzie mi realizować je w życiu codziennym. Na pewno chciałabym wyjść z tym do ludzi, a szczególnie do młodych, może do tych, którzy nie mieli możliwości uczestniczenia w ŚDM. Z jak najlepszej strony chciałabym przekazać im tę radość, którą otrzymałam w Krakowie. Kiedyś słyszałam, że dzięki Światowym Dniom Młodzieży więcej osób wstępuje do zakonów, seminariów. Myślę, że te dni w Krakowie na pewno ułatwiły wielu ludziom podjęcie takiej życiowej decyzji; pewnie w wielu zaszczepiły ziarenko powołania, a może najzwyczajniej w świecie ludzie uczestniczący w ŚDM staną się bardziej otwarci na drugiego człowieka. Mam nadzieję, że każdy, kto był na ŚDM, po jakimś czasie zacznie w sobie dostrzegać owoce tego spotkania.
Iza Kozłowska